BIESZCZADY
DZIEŃ PIERWSZY:
Odbieramy auto z parkingu na przejściu granicznym w
Medyce i wracamy przez Bieszczady
z 1 noclegiem. A co, nigdy nie byliśmy,
byłoby szkoda. Tyle osob zachwala tutejszy spokój i ciszę.
Jedziemy przez Przemyśl
z małym przystankiem w mieście i dalej zwiedzamy Zamek w
Krasiczynie.
Po drodze zahaczamy o wielki Hotel Arłamów z pięknym
widokiem z kawiarni.
Lekko pobłądziliśmy przez jakieś lasy i szutrowe
drogi-tak prowadzi czasem nawigacja z google maps.
Hotel Arłamów
Jadąc w kierunku Soliny mijamy w miejscowości Wańkowa
budynek z napisem Czar PGR-u. Mówię do kolegi zawracaj, coś będzie
ciekawego:)
Parkujemy, obchodzimy budynek, i spotykamy Pana
sprzedającego sery, bryndzę i różne zaprawy. Skosztowaliśmy różnych serów i
„scypków“ jak to pan powiedział bo nazwa oscypki tylko dla zarejestrowanych:)
Widać było, że Nikos- właściciel robi to z wielką
pasją. Serowar pochodzi z Grecji, ale jest ze Szczecina. Osiadł w
Bieszczadach po spędzonych tam wakacjach i przekazuje swoją wiedzę mieszkańcom
na temat serów. Oczywiście kupimy u niego także fetę wiosną.
Więcej info znajdziecie w googlach- Czar PGR-u.
Po drodzę w Uhercach Mineralnych można się zatrzymać przy
lokalnym craftowym browarze i sklepie Ursa Maior. Niedaleko sklepu po drodzę
mijaliśmy Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe. Można z nimi wybrać się na 3-4
godzinne wycieczki po torach kolejowych i przy okazji paląc trochę kalorii.
Nad Soliną widać było , że sezon się kończy, ale stragany
jeszcze wytrwały na placu boju mimo chłodnej aury.
Solina
Już w samochodzie szukaliśmy noclegu przez internet, ale nie
spodziewaliśmy się, że w sam koniec wakacji będzie ciężko znaleźć nocleg. W
dodatku internet działał tak wolno jak 15lat temu dzwonił mój modem internetowy
w domu i krzyczałem „nie dzwonić, włączam internet“ :)
Ściemniało się, noclegów nie było, byliśmy głodni i
znaleźliśmy 2pokoje w jednym dla 4 os.
W dodatku z łaską właściciela, że
chcemy w ogóle je zobaczyć przed zapłatą 200zł. Zostaliśmy w miejscowości
Cisna.
Kolację zjedliśmy w fajnej i znanej knajpce chyba wszystkim
Siekierezadzie. Porcję były duże
i smaczne. Robią także swoje domowe wino. Wystrój także robi wrażenie. Na ścianach poroże i stare mundury wojskowe.
Knajpa Siekierezada
Acha, jak będziecie w Bieszczadach popatrzcie koniecznie na
gwiaździste niebo. Całkiem inne niż
u nas w wielkiej aglomeracji.
DZIEŃ DRUGI
31 sierpnia poranek w Bieszczadach przywitał nas 8 stopniową
temperaturą za oknem i mgłą.
Na szczęście o 9 mgła już opadła, a my wsiadaliśmy
do Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Majdanie. Zdążyliśmy ledwo przed odjazdem i
miejsc w wagonikach było już mało.
Atrakcja fajna, kolejka jedzie ok godziny, ale szkoda ,że w
takim miejscu i parku Bieszczadzkim ciuchcia jest na ropę! Wszystkie spaliny
ciągną się za ciuchcią i do wagoników za nią.
Przydałoby się coś zmodernizować
za cenę biletu w 2str 24zł!
Postój jest we wsi Przysłup i prawie wszyscy rzucają się na
ciepłą herbatę lub kawę w okolicznych knajpkach. My postanawiamy nie tracić czasu na 30min
postój i powrót tą samą drogą gdyż dzisiaj wracamy przez Kraków, a w planie
mamy jeszcze Sanok. Kolejka jedzie 12km ok godzinę, więc próbujemy złapać
stopa. Udaje się i wysiadamy w Cisnej. Niestety już na miejscu nikt się nie
zatrzymał żeby kogoś z nas podrzucić te 2km na Majdan po samochód i
koleżanka musiała iść pieszo.
Obiad zjedliśmy w restauracji Stary Kredens po rewolucjach
Gessler.
rynek galicyjski w starej osadzie
Pozostał długi powrót chociaż wygodną już A4 do domu.
Całe droga przez Bieszczady i do domu zajęła nam ok 500km.
Na pewno będziemy chcieli wrócić w te rejony , ale na
dłużej, na spokojnie, żeby odpocząć
i się nacieszyć.
Nasze Bieszczady są niesamowite. Mam wiele fajnych wspomnień z dziecinstwa :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, aż chciałoby się tam wrócić.. :)
OdpowiedzUsuń