sobota, 24 grudnia 2016

Bieszczady-na weekend

BIESZCZADY

C.D. powrót  z długiego weekendu z Ukrainy


DZIEŃ PIERWSZY:

Odbieramy auto z parkingu na przejściu granicznym w Medyce i wracamy przez Bieszczady 
z 1 noclegiem. A co, nigdy nie byliśmy, byłoby szkoda. Tyle osob zachwala tutejszy spokój i ciszę.

Jedziemy przez Przemyśl  z małym przystankiem w mieście i dalej zwiedzamy Zamek w Krasiczynie.

Po drodze zahaczamy o wielki Hotel Arłamów z pięknym widokiem z kawiarni. 
Lekko pobłądziliśmy przez jakieś lasy i szutrowe drogi-tak prowadzi czasem nawigacja z google maps.

Hotel Arłamów




Jadąc w kierunku Soliny mijamy w miejscowości Wańkowa budynek z napisem Czar PGR-u. Mówię do kolegi zawracaj, coś będzie ciekawego:)
Parkujemy, obchodzimy budynek, i spotykamy Pana sprzedającego sery, bryndzę i różne zaprawy. Skosztowaliśmy różnych serów i „scypków“ jak to pan powiedział bo nazwa oscypki tylko dla zarejestrowanych:)
Widać było, że Nikos- właściciel robi to z wielką pasją. Serowar pochodzi z Grecji, ale jest ze Szczecina. Osiadł w Bieszczadach po spędzonych tam wakacjach i przekazuje swoją wiedzę mieszkańcom na temat serów. Oczywiście kupimy u niego także fetę wiosną. 
Więcej info znajdziecie w googlach- Czar PGR-u.




Po drodzę w Uhercach Mineralnych można się zatrzymać przy lokalnym craftowym browarze i sklepie Ursa Maior. Niedaleko sklepu po drodzę mijaliśmy Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe. Można z nimi wybrać się na 3-4 godzinne wycieczki po torach kolejowych i przy okazji paląc trochę kalorii.


Zamek w Krasiczynie



Nad Soliną widać było , że sezon się kończy, ale stragany jeszcze wytrwały na placu boju mimo chłodnej aury.


Solina


Już w samochodzie szukaliśmy noclegu przez internet, ale nie spodziewaliśmy się, że w sam koniec wakacji będzie ciężko znaleźć nocleg. W dodatku internet działał tak wolno jak 15lat temu dzwonił mój modem internetowy w domu i krzyczałem „nie dzwonić, włączam internet“ :)

Ściemniało się, noclegów nie było, byliśmy głodni i znaleźliśmy 2pokoje w jednym dla 4 os. 
W dodatku z łaską właściciela, że chcemy w ogóle je zobaczyć przed zapłatą 200zł. Zostaliśmy w miejscowości Cisna.

Kolację zjedliśmy w fajnej i znanej knajpce chyba wszystkim Siekierezadzie. Porcję były duże 
i smaczne. Robią także swoje domowe wino. Wystrój także robi wrażenie. Na ścianach poroże i stare mundury wojskowe.

Knajpa Siekierezada

Acha, jak będziecie w Bieszczadach popatrzcie koniecznie na gwiaździste niebo. Całkiem inne niż 
u nas w wielkiej aglomeracji.

DZIEŃ DRUGI

31 sierpnia poranek w Bieszczadach przywitał nas 8 stopniową temperaturą za oknem i mgłą. 
Na szczęście o 9 mgła już opadła, a my wsiadaliśmy do Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Majdanie. Zdążyliśmy ledwo przed odjazdem i miejsc w wagonikach było już mało.
Atrakcja fajna, kolejka jedzie ok godziny, ale szkoda ,że w takim miejscu i parku Bieszczadzkim ciuchcia jest na ropę! Wszystkie spaliny ciągną się za ciuchcią i do wagoników za nią. 
Przydałoby się coś zmodernizować za cenę biletu w 2str 24zł!



Postój jest we wsi Przysłup i prawie wszyscy rzucają się na ciepłą herbatę lub kawę w okolicznych knajpkach.  My postanawiamy nie tracić czasu na 30min postój i powrót tą samą drogą gdyż dzisiaj wracamy przez Kraków, a w planie mamy jeszcze Sanok. Kolejka jedzie 12km ok godzinę, więc próbujemy złapać stopa. Udaje się i wysiadamy w Cisnej. Niestety już na miejscu nikt się nie zatrzymał żeby kogoś z nas podrzucić te 2km na Majdan po samochód i koleżanka musiała iść pieszo.


 Do Sanoka wyjeżdżamy około południa. Na miejscu zwiedzamy rynek galicyjski i starą osadę. Wpuszczono nas bez biletów, na sam rynek. Kolega był tutaj wcześniej i spytał w kasie, czy na sam rynek można wejść. Zwiedziliśmy też odremontowany Zamek w Sanoku oraz Muzeum Ikon.Zdecydowaliśmy się  także zobaczyć galerię Beksińskiego. Zarówno ogromny zbiór ikon, chyba największy w Polsce i najstarszy oraz o dziwo obrazy Beksińskiego zrobiły na nas wrażenie i myślę, że było warto.
Obiad zjedliśmy w restauracji Stary Kredens po rewolucjach Gessler.

rynek galicyjski w starej osadzie

Pozostał długi powrót chociaż wygodną już A4 do domu.

Całe droga przez Bieszczady i do domu zajęła nam ok 500km.
Na pewno będziemy chcieli wrócić w te rejony , ale na dłużej, na spokojnie, żeby odpocząć 
i się nacieszyć.



 Nasza trasa



2 komentarze:

  1. Nasze Bieszczady są niesamowite. Mam wiele fajnych wspomnień z dziecinstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia, aż chciałoby się tam wrócić.. :)

    OdpowiedzUsuń