Mombasa-Port Kenii
Wycieczkę do Mombasy mieliśmy zaplanowaną w pakiecie
z safari. Safari nie było jeszcze zapłacone,a 1dzień w Mombasie
zostawiliśmy sobie na środek tygodnia pomiędzy wypoczynkiem na wybrzeżu Diani.
Tym razem były nas 3 pary i jechaliśmy nowym busem
mercedesa. Kierowca był zarówno przewodnikiem i był także bardzo miły.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy standardowo od promu, gdyż miasto
jest w większości na wyspie. Nasi znajomi potrzebowali wymienić trochę waluty i
w związku z jakimś swiętem pracy ledwno zdążyliśmy do banku. W banku
wielkie procedury,a nasi znajomi "don’t speak english" :)
Następnie szybkie fotki przy łuku triumfalnym , którym są
wielkie kły słonia, wzniesione na część księżniczki brytyjskiej
Elżbiety-później królowej Elżbiety II.
Mijamy dzielnice handlowe i większe wieżowce by przejechać
obok głównego portu Kenii i wielkich wysypisk śmieci. Dojeżdżamy do głównej i
zarazem wielkiej fabryki pamiątek.
Wielkie wysypisko śmieci-ludzie tutaj też żyją
UWAGA , tylko tam polecam kupować pamiątki. Wybór wielki i
ceny są niskie , a zawsze można się targować. Wszystkie rzeczy są robione
ręcznie, a ludzie je robiący mają wielki talent. Chętnie pozowali do zdjęć i
zarazem chcieli sprzedać swoje rzeźby. Nie wiem czy poza sklepem i w jaki
sposób, ale na pewno jeszcze taniej.
Ręczne wykonanie dłutem z jednego kawałka z marmuru-na dole efekt końcowy
Wybór jest ogromny. Od posągów masajów, tarcz, bębnów czy
całych rodzin rzeźbionych z jednego kawałka drewna. Naprawdę fach tych
ludzi robił wrażenie. Niestety warunki w jakich pracują już nie. Niesamowity
upał i chatki pokryte blachą.
My w drodze na safari kupiliśmy figurkę Masaja, tutaj
oczywiście była tańsza, a breloczki ze zwierzętami czy jakieś małe pudełeczka
z drewna były za grosze.
Następnie był lunch, o który musiałem się upomnieć u
Juliusa-szefa, gdy dzwonił i pytał czy wszystko ok. Restauracja mieściła się
zaraz przy łuku triumfalnym,. Było widać, że nie spodziewali się nas i nagle
organizowali szwedzki stół. Wybór był słaby, czyli 2 rodzaje owoców, jakaś
papka mięsna typu gulasz i ryż, ale posiłek był:)
W planie mieliśmy jeszcze XVI wieczny Fort Jesus zbudowany przez
Portugalczyków. Wkoło fortu gromadzi się paru cwaniaczków chyba udających
„certyfikowanych“ przewodników z plakietką na klatce piersiowej. My
mieliśmy trochę czasu wolnego by zobaczyć starą Mombasę. Dla ciekawostki na
forcie wisi pamiątkowa tablica dla Polskich żołnierzy z II Wojny
Światowej.
W starej dzielnicy widać ogromną biedę i poziom życia ludzi oraz walące się kamienice. Oczywiście gorzej jest na przedmieściach, gdzie jest
tylko ziemia ze śmieciami i gliniane chatki pokryte blachą na dachu.
Pod koniec wyprawy udaliśmy
się do Parku Hallera na tereny byłej kopalni. Jest to takie zoo gdzie
z bliska możemy pooglądać hipopotamy, które na safari widzieliśmy tylko
z daleko. Atrakcją jest także karmienie krokodyli. W parku można spotkać
małpy luźno chodzące obok nas oraz pogłaskać 120letniego wielkiego żółwia.
wyjazd z miasta
Powrót był pod wieczór , a
jednego z naszych towarzyszy dopadła chyba jakaś klątwa żoładkowa. Tym
razem oczekiwanie na prom było długie, a ludzi było mnóstwo wszędzie wkoło
auta. Ludzie wracali z pracy do miasta i z miasta na obrzeża.
Sprzedawcy jeszcze chcieli sprzedać pod koniec dnia ostatnie ryby czy banany.
ostatnie ryby do sprzedania
Wieczorem jest trochę strasznie. Na promie ludzie upchani, stojący przy samej szybie i wkoło
samochodu przypatrujący się białym. Nie wiem czy z ciekawości tak nas oglądali, ale
drzwi były wszystkie zaryglowane i nie mogłem wyciagać nawet aparatu z plecaka.
Nie wiem czy już pisałem, ale przejeżdżając przez obrzeża kierowca powiedział
mi, że mogę stracić aparat razem z ręką i nie będą czekać ani patyczkować
się z szybą. Obrzeża miasta są bardzo niebiezpieczne i jest wielka bieda. Wszędzie wkoło walają się
śmieci przy drodze, a gdy jest ich nadmiar to normalnie ludzie robią z nich ogniska
i nie patrzą czy guma czy plastik. Najśmieśniejsze jest to, że wszędzie
zobaczymy reklamy sieci komórkowej, choćby wymalowane farbą na kiosku z blachy,
a ludzie nie mają bierzącej wody w domu. Tak jest, gdzieś ostatnio
przeczytałem, że w dzisiejszych czasach łatwiej o darmowe wifi niż butelkę
wody...
Myślę, że warto wyskoczyć i
zobaczyć też jedno z większych miast Kenii. W Mombasie mieszka 1mln ludzi,
ale podejrzewam, że jeszcze spora część mieszka na obrzeżach i nie jest nigdzie
wpisana w rejestry.
Nie pamiętam niestety samych kosztów
wycieczki do Mombasy , gdyż był to pakiet i było nas 6 osób, ale myślę,
że górna granica to 40-50$ od osoby. Oczywiście mieliśmy luksusowy bus i
posiłek był jako taki, ale z głodu nikt nie umarł.
Cała fotogaleria tutaj
Zazdroszczę wyprawy, pamiątki świetne :)
OdpowiedzUsuń