wtorek, 27 maja 2014

Mombasa-port Kenii


Mombasa-Port Kenii

Wycieczkę do Mombasy mieliśmy zaplanowaną w pakiecie z safari. Safari nie było jeszcze zapłacone,a 1dzień w Mombasie zostawiliśmy sobie na środek tygodnia pomiędzy wypoczynkiem na wybrzeżu Diani.



Tym razem były nas 3 pary i jechaliśmy nowym busem mercedesa. Kierowca był zarówno przewodnikiem i był także bardzo miły.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy standardowo od promu, gdyż miasto jest w większości na wyspie. Nasi znajomi potrzebowali wymienić trochę waluty i w związku z jakimś swiętem pracy ledwno zdążyliśmy do banku. W banku wielkie procedury,a nasi znajomi "don’t speak english" :)

Następnie szybkie fotki przy łuku triumfalnym , którym są wielkie kły słonia, wzniesione na część księżniczki brytyjskiej Elżbiety-później królowej Elżbiety II.



Mijamy dzielnice handlowe i większe wieżowce by przejechać obok głównego portu Kenii i wielkich wysypisk śmieci. Dojeżdżamy do głównej i zarazem wielkiej fabryki pamiątek.

Wielkie wysypisko śmieci-ludzie tutaj też żyją

UWAGA , tylko tam polecam kupować pamiątki. Wybór wielki i ceny są niskie , a zawsze można się targować. Wszystkie rzeczy są robione ręcznie, a ludzie je robiący mają wielki talent. Chętnie pozowali do zdjęć i zarazem chcieli sprzedać swoje rzeźby. Nie wiem czy poza sklepem i w jaki sposób, ale na pewno jeszcze taniej.



Ręczne wykonanie dłutem z jednego kawałka z marmuru-na dole efekt końcowy

Wybór jest ogromny. Od posągów masajów, tarcz, bębnów czy całych rodzin rzeźbionych z jednego kawałka drewna. Naprawdę fach tych ludzi robił wrażenie. Niestety warunki w jakich pracują już nie. Niesamowity upał i chatki pokryte blachą.
My w drodze na safari kupiliśmy figurkę Masaja, tutaj oczywiście była tańsza, a breloczki ze zwierzętami czy jakieś małe pudełeczka z drewna były za grosze.


 Obama jest lubiany


Następnie był lunch, o który musiałem się upomnieć u Juliusa-szefa, gdy dzwonił i pytał czy wszystko ok. Restauracja mieściła się zaraz przy łuku triumfalnym,. Było widać, że nie spodziewali się nas i nagle organizowali szwedzki stół. Wybór był słaby, czyli 2 rodzaje owoców, jakaś papka mięsna typu gulasz i ryż, ale posiłek był:)

W planie mieliśmy jeszcze XVI wieczny Fort Jesus zbudowany przez Portugalczyków. Wkoło fortu gromadzi się paru cwaniaczków chyba udających „certyfikowanych“ przewodników z plakietką na klatce piersiowej. My mieliśmy trochę czasu wolnego by zobaczyć starą Mombasę. Dla ciekawostki na forcie wisi pamiątkowa tablica dla Polskich żołnierzy z II Wojny Światowej.



W starej dzielnicy widać ogromną biedę i poziom życia ludzi oraz walące się kamienice. Oczywiście gorzej jest na przedmieściach, gdzie jest tylko ziemia ze śmieciami i gliniane chatki pokryte blachą na dachu.



Pod koniec wyprawy udaliśmy się do Parku Hallera na tereny byłej kopalni. Jest to takie zoo gdzie z bliska możemy pooglądać hipopotamy, które na safari widzieliśmy tylko z daleko. Atrakcją jest także karmienie krokodyli. W parku można spotkać małpy luźno chodzące obok nas oraz pogłaskać 120letniego  wielkiego żółwia.

wyjazd z miasta


Powrót był pod wieczór , a jednego z naszych towarzyszy dopadła chyba jakaś klątwa żoładkowa. Tym razem oczekiwanie na prom było długie, a ludzi było mnóstwo wszędzie wkoło auta. Ludzie wracali z pracy do miasta i z miasta na obrzeża. Sprzedawcy jeszcze chcieli sprzedać pod koniec dnia ostatnie ryby czy banany. 

ostatnie ryby do sprzedania

Wieczorem jest trochę strasznie. Na promie ludzie upchani, stojący przy samej szybie i wkoło samochodu  przypatrujący się białym. Nie wiem czy z ciekawości tak nas oglądali, ale drzwi były wszystkie zaryglowane i nie mogłem wyciagać nawet aparatu z plecaka. Nie wiem czy już pisałem, ale przejeżdżając przez obrzeża kierowca powiedział mi, że mogę stracić aparat razem z ręką i nie będą czekać ani patyczkować się z szybą. Obrzeża miasta są bardzo niebiezpieczne i  jest wielka bieda. Wszędzie wkoło walają się śmieci przy drodze, a gdy jest ich nadmiar to normalnie ludzie robią z nich ogniska i nie patrzą czy guma czy plastik. Najśmieśniejsze jest to, że wszędzie zobaczymy reklamy sieci komórkowej, choćby wymalowane farbą na kiosku z blachy, a ludzie nie mają bierzącej wody w domu. Tak jest, gdzieś ostatnio przeczytałem, że w dzisiejszych czasach łatwiej o darmowe wifi niż butelkę wody...

Myślę, że warto wyskoczyć i zobaczyć też jedno z większych miast Kenii. W Mombasie mieszka 1mln ludzi, ale podejrzewam, że jeszcze spora część mieszka na obrzeżach i nie jest nigdzie wpisana w rejestry.
Nie pamiętam niestety samych kosztów wycieczki do Mombasy , gdyż  był to pakiet i było nas 6 osób, ale myślę, że górna granica to 40-50$ od osoby. Oczywiście mieliśmy luksusowy bus i posiłek był jako taki, ale z głodu nikt nie umarł.

Cała fotogaleria tutaj

1 komentarz: