Norwegia-Kraina Trolli, Stavanger- brama fiordów
Lysefjorden
Podróż:
Katowice-Stavanger-Katowice
Korzystamy z zaproszenia kolegi i kupujemy bilety do
Norwegii na stronie Wizzaira. Płacimy za przelot z Katowic do Stavanger 176zł
za 2 os. Tam i z powrotem. Oczywiście korzystamy z płatności kartą Citi wizz i
z członkostwa xclub.
Za parking w Pyrzowicach płacimy 40zł za 5 dni. Do lotniska ok.
200m, podwózka gratis.
Potrzebujemy buty do trekkingu, wiatrochłony i kurtki
przeciwdeszczowe.
Jak dobrze ,że Norwegia nie jest w UE , ale jest w Schengen.
Można lecieć na dowód osobisty. Zakupy w Pyrzowickiej bezcłówce są wyjątkowo
tanie. Papierosy i alkohol są towarami drogimi w Norwegii i po sprzedaży na
miejscu , nasza podróż może się nam wrócić. Ale o cenach później.
Samolot prawie pełny. Nie wszystkie walizki spełniają na
oko warunki limitowe ale na sprawdzanie
tego załoga nie ma już czasu. Wylatujemy o czasie i po ok. 2h jesteśmy na
miejscu. Widoki podczas lądowania niesamowite. Wszędzie zielono. Plaże ładne i
błękitna woda przy brzegu. Z powrotem już nie będzie tak wesoło bo samolot
który powinien być w Stavanger ok. 14:00 , dopiero wylatuje z
Katowic...Opóźnienie 2h.
Lotnisko w Stavanger ma darmowe wifi. Kod jest ważny przez
godzinę. Nie widziałem żadnych pomieszczeń z wygodnymi kanapami, a automat z
wodą nie działał.
Na miejscu czeka już na nas Agnieszka. Mieszkamy u nich w
ładnej miejscowości Algard.
Plan zwiedzania:
Dzień I
Pierwszego dnia jeszcze popołudniu, po obiedzie, wybieramy
się niedaleko od nas , ok. 30km, zobaczyć wodospad Månafossen. Już w 1-szy
dzień rozśmieszyła nas drewniana
skrzynka z kopertami i opłatą na parkingu. Po prostu odrywamy blankiecik od
koperty, dajemy za szybę, a do koperty monetę i do skrzyneczki. Dodam, że na
miejscu nie ma nikogo kto tego pilnuje. Można nie zapłacić i wątpię żeby ktoś
to sprawdzał. Kiedyś podobno owa skrzynka była pełna od kopert. Nie mamy monet
norweskich więc wrzucamy 1euro.
Podejście jest strome ale krótkie. Podczas deszczu może być
ślisko. Są łańcuchy. My mieliśmy pogodę w sam raz. Gdy świeci słońce często
widać tęczę. Polecam wyjść troszkę wyżej niż postój z ławeczką. Zaraz po
opadach ,wodospad na pewno będzie potężniejszy i będzie robił większe wrażenie.
W
drodze powrotnej wpadamy do sklepu i fabryki świeczek znajdującego się w skale.
Do domu wracamy drogą Gloppedalsura.
Głazy robią wrażenie. Tak się Norwegowie bronili podczas II wojny światowej.
Wysadzali skały dynamitem. Tunele z drogą wyryte w fiordach są niesamowite, a
wycieczki motorowe i umiejętności jeżdżących
imponujące.
Manafossen
Dzień II
Na
drugi dzień pożyczamy od kolegi auto i jedziemy podbić Preikestolen. Po drodze
wstępujemy do marketu spożywczego KIWI. Kupujemy świeże drożdżówki i
powerade’y. Wodę można pić z kranu, więc butelki na drugi dzień uzupełniamy w
domu. Koszt wody to około 10zł za buteleczkę. Pani kasjerka przyjmuje banknoty,
a monety wydaje i przyjmuje maszyna. Parking przy KIWI jest bezpłatny. Piszę o
tym bo zdarzyło się dostać mandat za nie opłacenie postoju przy Jysku!
Korzystamy z promu w Lauvvik. Czekaliśmy
tylko 2min,fuks.Prom pływa co pół godziny więc można czekać i 28 min. Koszt 86
koron za auto i 2 os. Płyniemy 8 min.
Parking
pod Preikestolen opłaca się kartą lub w monetach przy wyjeździe w automacie
przy szlabanie. Koszt 100 koron. Toalety są na końcu kompleksu, przy hostelu z
trawą na dachu. Świetne są te domki.
Hostel -parking Preikestolen
Mapa
z podejściem pokazuje 3km drogi w linii prostej,600m różnicy poziomu i 2h w
jedną stronę. Trasa jest łatwa, miejscami podejście jest po dużych głazach.
Pogoda sprzyja ,a widoki po drodze są świetne. Jest 12C ale idziemy w
podkoszulkach. W miejscach gdzie jest cień męczą małe muszki, które obskakują
skórę w błyskawicznym tempie(w tym przypadku ręce).Chyba gryzą bo zostają
czerwone plamy. W drodze powrotnej już
ich nie ma. Może ze względu na słońce.
podejście Preikestolen
W
2/3 drogi na płaskim terenie, na wielkich białych głazach trasa się rozdziela i
można podejść na dwa sposoby na Pulpit Rock. U góry jest cudownie. Na głazie
relaks i biwakowanie. Niebo błękitne. Chyba każdemu noga zadrży stojąc przy krawędzi. Najlepiej
spojrzeć w dół leżąc na brzuchu . Można także podejść wyżej, za czerwonym
znakiem T, jak to ma miejsce przy całej trasie i zobaczyć skałę z góry. Słońce
praży mocno, co się okaże wieczorem w lustrzeJ czerwony nos i ręce do
łokci jak u kolarzy. Schodzimy po 16, chociaż w Norwegii jest widno spokojnie
do 23.
Pulpit Rock
Wracamy
tą samą drogą, tylko jakoś mijamy bramkę przy promie. Navigacja wprowadziła
nas w błąd. Skręcamy pod zakaz,
ustawiamy się w kolejkę i wjeżdżamy na podziemny. Nikt nie kasuje biletu jak
poprzednio na promie. Widocznie trzeba było to zrobić przy bramce. Nie zapłaciliśmy
ani jednej korony z wizerunkiem króla.
Na
obiad jemy pysznego ,świeżutkiego łososia.
Wieczorem
sprawdzamy pogodę i przygotowujemy trasę do Lysebotn aby wejść na Kjerag.
Dzień III
Nie
przejmujemy się porannymi opadami gdyż mamy 130km do zrobienia ,a w Lysebotn ma
być piękne słońce. Jedziemy cały czas trasą nr 45. Jest jedna opłata, chyba 96
koron. Podobno można ominąć miejsce z opłatą ale nie widziałem żadnych zjazdów,
a droga w tym miejscu jest dopiero co ukończona(jeszcze nie miała pasów)
Dojeżdżając
na miejsce już wiemy czemu nawigacja pokazywała ponad 2h na miejsce. Ostatnie
30km jedzie się bardzo krętą drogą gdzie na poboczach są 2 metrowe zaspy
śniegu. Przypominam ,że mamy lipiec!
Niestety
na początku szlaku na Kjerag, przy knajpce nad przepaścią, deszcz zacina dosyć
mocno. Focimy knajpkę i widoki z werandy, która jest w powietrzu. Zjeżdżamy na
dół do portu. Akurat odpływa prom. Można się tutaj dostać promem ze Stavanger. Także wsiadając w
Forsand. Jednak koszt to ponad 400NOK. Taniej wychodzi autem, a widoki po
drodze i przygody z baranami są niezastąpione.
knajpka parking pod Kjeragiem
Są
ławeczki i stoły. Jemy lunch przy pięknym widoku. Dziwne, bo na dole nie pada,
a jest tylko 7km do knajpki na górze.
Wracamy
na górę. Ja podejmuje próbę wejścia i zobaczenia kawałka trasy, a Kasia zostaje
pod knajpką. Szlak jest stromy i w dodatku śliski ,a łańcuchy w niektórych
miejscach są pourywane. Dochodzę do pierwszego pułapu i załamania szlaku. Są
takie trzy. Parę zdjęć, żegnam paru Anglików w adidasach i wracam. Zejść jest
trudniej. Lepiej i stabilniej schodzić po kępkach trawy. Wejście do 1 pułapu i
zejście zajęło mi godzinkę z przerwami na zdjęcia. Mapa szlaku podaje 3h na
samą górę w jedną stronę.
wyjście na Kjerag
Tym
razem się nie udało, mamy pretekst aby tu wrócić, ale niestety nie dołożyliśmy
kamyczka do wszędobylskich układanych z nich wieży. Rozmawiamy trochę z
baranami, które chodzą sobie czasami samopas i wracamy.
O
kolację muszą zadbać tym razem faceciJ Wybieramy się na rybki. Przez pierwsze 30 min nie
bierze nic. Zresztą co ma brać , jak ja trzymam drugi raz w życiu wędkę. Robert
łowi pierwszą makrelę więc ryby są. I w tym momencie zaczyna się mój połówJ Pierwsza, druga, kumpel nie nadąża patroszyć i mamy trzecią. 4 makrele wystarczą,
dziewczyny nie uwierzą. Kilo makreli 60NOK w sklepie, co za oszczędność. W domu
piekarnik, cytrynka i sól. Fresh fish.
Dzień IV
W
sobotę jedziemy w czwórkę pozwiedzać Stavanger. Zwiedzamy muzeum ropy naftowej.
Bilet całodzienny 100NOK. Bierzemy 4x student po 50NOK. Oczywiste. Myślałem, że
będzie nudno i nie warto, ale było ciekawie. Na początek parę danych, a potem
atrakcje. Kasia ubrała kostium ,w którym pracuje się na platformach. Można
wejść do kapsuł ewakuacyjnych. Ewakuować się z ciemnego pokoju, w którym
rzekomo się pali i wyje alarm, spróbować zasiąść w kabinie helikoptera, maszyny
wiertniczej itp.
Stavanger
Pogoda
była trochę wyspiarska ale popołudniu się polepszyło i czasami było nawet
duszno. Kupujemy też parę rzeczy w polskim sklepie. Ceny są takie same jak za
norweskie produkty lub droższe.
Stavanger
ma ładne centrum i tętni życiem. Są uliczki z samymi klubami, które wieczorami
pękają w szwach. Kolorowe domki i knajpki przy porcie wyglądają super.
Natomiast stare miasto jest przepiękne i aż się nie chce wierzyć, że ludzie
sobie tam wciąż mieszkają. Nie wiem czy żyją w spokoju bo chyba każdy zagląda
przez okienka żeby zobaczyć czy naprawdę ktoś mieszka w domu.
Stara dzielnica-Stavanger
Wracamy
przez 2 bardzo długie ( 8km i 5,5 km) tunele, które są wykopane w fiordach i pod poziomem morza. Najgłębszy
punkt to –233m.p.p.m !
Zatrzymujemy
się przy 3 dużych mieczach Sverd i Fjell wbitych przy brzegu. Sądząc po
zdjęciach myślałem ,że są większe.
Na koniec parę
ciekawych faktów o Norwegii:
-Niektóre
drogi są płatne. Kamera robi nam zdjęcie i przysyłają rachunek lub mamy w aucie
coś takiego jak nasz Viatol w ciężarówkach. Sprawiedliwie pobierają opłaty za
drogi. Stawiają bramki z kasjerami, ale jak kwota inwestycji się zwróci to je
likwidują. Żeby nie było tak wesoło to mamy obowiązkową opłatę od auta i nie
małe ubezpieczenie. Drogi nie są w jakimś super stanie. Nie zauważyłem, żeby
społeczeństwo jakoś specjalnie wolno jeździło. Nawet gdy jest ograniczenie do
80 jadą 100 km /h
-Pracując
pełny rok mamy możliwość pobierania bezrobocia przez 2 lata! Rejestrujemy się
co 2 tygodnie przez internet. Dostajemy ok. 11 000 NOK. Ponoć dużo młodych
Norwegów mieszkających jeszcze u rodziców
często tak robi. Pracują rok ,a potem się szwędają np. po Azji 2 lataJ Jednak nie jest tak pięknie. Trzeba się
rejestrować przez norweski komputer ,a zasiłek już na życie w Norwegii może nie
wystarczyć.
-Paliwo
jest po 14NOK czyli jakieś 8zł w przybliżeniu. Co na ich zarobki nie jest dużym
kosztem. Dodam ,że w weekendy jest taniej o jakieś 0,5gr na litrze! Jeśli już
jesteśmy przy ropie to wszelkie dane o Norwegii można znaleźć w Wikipedii ,a ja
chciałem tylko przytoczyć ,że dzięki sprzedaży ropy kraj ma duże przychody. Są
18 eksporterem na świecie. Część zysków jest przekazywana na fundusz, który
gwarantuje każdemu obywatelowi
250 000 NOK w przypadku kryzysu w Państwie.
-Mieszkania
i domy drożeją w zawrotnym tempie. Samochody są droższe niż u nas o jakąś 1/3
wartości. Mimo to myślę ,że większość Norwegów może sobie dostatnie żyć,
wyjechać na wakacje i spłacać spokojnie kredyty. Jeśli już o wolnym w pracy, to
przysługuje chyba taki sam zakres dni co u nas z jedną różnicą, że mają tam
dodatkowo 24 dni! Tak 24, urlopu na żądanie. Jeśli go wykorzystamy co rok, nikt
nam nie może nic zrobić bo mamy takie prawo.
-Obywatele
,którzy posiadają większą część ziemi muszą hodować barany bo państwo zabierze
im kawałek. Nie wiem czemu tak jest. Są to prawdopodobnie potomkowie Wikingów,
którzy dziedziczą ziemię z dziada pradziada. Nie widziałem żeby sprzedawali
owczy ser itp. wyroby ,ale przeganianie baranów na wzgórzach jest piękne.
-Wszędzie można rozbić namiot ale najbliżej
150m od jakiegoś budynku. Świeże rybki same wskakują na haczyk. Norwegowie są
tak uprzejmi, że większość podwiezie autostopem i nawet nadrobi drogi.
-Sklepy
są nieczynne w niedzielę, a alkohol kupimy w osobnych marketach. Ciekawostką
jest ,że jeśli kupujemy często i płacimy kartą(co większość robi na co dzień)to
dostaniemy do domu list z zaproszeniem na odwyk.
-Gdy
kupujemy telewizor w Norwegii to od razu nas wbijają w system z opłatą za RTV.
Już wiem dlaczego dużo ludzi rejestrowało jako bagaż telewizory w KatowicachJ
Telewizja jest po angielsku i mamy napisy norweskie. Dlatego każdy Norweg włada
biegle angielskim jak rodowity Brytyjczyk.
Podsumowując
Norwegia jest dobrze rozwiniętym i pięknym krajem, a podobno 30 lat temu. Król
chodził jeszcze w gumiakachJ Potrafi być ciepło. Pogoda może także zmienić się 4
razy w ciągu dnia. Jest zielono, czysto i przyjemnie. Coraz więcej Polaków
znajduje w tym kraju pracę i mieszka. Przy okazji tanich lotów do Oslo czy
Stavanger- bramy do fiordów, liczne rzesze turystów od nas z kraju wybiera
Norwegie na wypady weekendowe. Mam nadzieję , że Norwegia zostanie wciąż czysta
i zielona.
Fajnie się czyta a i parę ciekawych info można znaleźć :) Za parę dni lecę z dziewczyną rozejrzeć się po Oslo Pzdr
OdpowiedzUsuń