Kenia- prawdziwe zoo
Podróż:
Długo szukaliśmy kierunku na kolejny marcowy wyjazd. Bilety
wszędzie drożały. Już prawie stanęło na Wenezueli ,ale trafiła się Kenia.
Afryka,cudownie.
Lecimy Warszawa-Hurghada(stopover)-Mombasa
Standardowo jedziemy do Warszawy Pkp. Jakaś pani zaczepia
nas w przedziale,dyskutujemy o podróży. Chciała zachować ulotkę z naszego
malaronu i życzyła udanej podróży.
Czarter Tui ,już nie pamiętam
jaki, czy Enter Air czy Travel Service- czeskie linie. Jednym słowem porażka.
10h lotu w tym postój godzinny na lotnisku w Hurghadzie (Egipt)-tankowanie. Nie
można było wyjść z samolotu,załoga otworzyła drzwi,a gorące powietrze
wlewało się do środka. Z tego co
pamiętam to dostaliśmy tylko jeden posiłek...
Przygotowania:
Jak Kenia to przedewszystkim
safari J Gęba się cieszy, mnóstwo pomysłów. Co wybrać, lot
balonem, który park zwiedzić i jaką agencję turystyczną wybrać na miejscu.
Na internecie szukam Malarone
i kupujeme 4 opakowania dla nas dwojga. Ja się zaszczępiłem na dur i żółtą
febrę. Żona niestety była przed wyjazdem chora i nie zdążyłaby się zaszczepić.
Dostałem żółtą książeczkę szczepień,a po szczepieniu nic mi nie było,żadnych
złych objawów. Lekarka spytała gdzie jadę ,straszyła Malarią i dała ulotki.
Kremy z filtrem 50 kupione,
deet90% na komary, bagaże zapakowane na full niepotrzebnymi już dla nas
ubraniami, które będziemy chcieli rozdać na miejscu potrzebującym ludziom.
Pierwszy raz na wyprawę
bierzemy dwa obiektywy: 18-50 i 55-200(przyda się na pewno na safari)
1 dzień Mombasa-Ukunda Diani Beach
Wymęczeni podróżą wreszcie
lądujemy w Mombasie. Jest gorąco,na lotnisku pustki. Lotnisko nie ma żadnych
szyb,wszystko na otwartym powietrzu. Przydają się spodnie z odpinanymi
nogawkami.Pojawiają się pierwsze komary i już trzeba się smarować tłustym
deetem.
Sprawa z wizami zajmuje
ponad godzinę. Samolot leciał tylko z Polakami. Musimy jeszcze przejechać
Mombasę,włącznie z promem,na który jest zawsze mega kolejka i pełno ludzi.
Po około 1,5h drogi docieramy do hotelu przy Diani Beach w Ukundzie i dostajemy
późną,odgrzewaną kolację.
Ludzie wychodzą z promu w Mombasie
Jest prawie północ, pozostaje
wziąć prysznic i iść spać. Dostaliśmy pokój na parterze.
Zasłaniam zasłony w pokoju i
nagle skacze na mnie 40cm czarny jaszczur!!! Odskoczyłem,jak rykłem,a on na
ziemi i patrzy na mnie. Żona w łazience(lepiej że tego nie widziała) odrazu
wyskoczyła,a jaszczur nagle znikł. I gdzie teraz jest? Jak tu się położyć spać?
Uciekł pod drzwiami
balkonowymi przez 3cm szparę!
Odrazu recepcja, security
z latarką,ale teraz już nic nie ma. Prośba o zmianę pokoju na wyższe
piętro dzisiaj jest już niemożliwa. Jak tu spać? Nawet klimatyzacja nic nie
dawała.Leżałem sztywno pod moskitierą cały zlany potem ,aż wkońcu zasnąłem.
Hotelowy ogród
Pokoje i łazienka w hotelu
nie są w standardzie 3* europejskich ,ale ogród i plaża wynagradzają. Poza tym
pojedziemy przecież na safari.
Normalką są małpy schodzące się po 16 do hotelu w trakcie obiadu czy jaszczurki. Raz nawet nadepnąłbym węża!
W hotelowym barze jest dziwny
zwyczaj podpisywania rachunku za każdym razem gdy bierzemy napoje. Podejrzewam,
że prawdopodobnie niemiecki właściciel hotelu chce zachować kontrolę nad
pracownikami. Hotelowy ogród mieści się nieco wyżej od poziomu plaży i jest
jakby odgrodzony murem przy którym chodzą strażnicy z patykami. Tak
z patykami, jakby mieli odganiać bydło, czyli sprzedawców
koszy,czapek,wycieczek itp , którzy naprawdę nie byli nachalni. Wystarczyło
powiedzieć raz-no thanks, co nie zmienia faktu, że jak się schodziło tylko po schodach na
plażę to skromnie atakowali J
Na przy hotelowej plaży od
rana pojawiają się sprzedawcy, Masaje i człowiek z wielbłądem do
przejażdżek. My chcemy zobaczyć prawdziwą Kenię, prawdziwą Afrykę!
Komuś kapelusz?
Nieopodal hotelu jest parę
sklepików i knajpek.Nawet supermarket w którym pachnie chlorem 10x mocniej niż
na jakimkolwiek basenie. Mają w nim niektóre ciekawe zagraniczne produkty
,których nie mamy nawet w Polsce. Pozatym bieda i pustki. Ludzie kupują przy
kasie głównie słodycze,kredki i przybory szkolne dla dzieci z wiosek.
Okolica
Niektórzy przylecieli tylko
na tydzień i na gwałt szukają safari. Ja znalazłem jeszcze w Polsce kontakt do
Julius Safari. Skontaktowaliśmy się bez problemu i przysłał po nas kierowcę.
Biuro to w Ukundzie (jeśli tak można je nazwać ) mieście się 10min jazdy od hotelu.Drugie mają w Mombasie.
Przywitanie na najwyższym
poziomie, napoje-mimo,że biuro jest w metalowej budzie pomalowanej na czerwonoJ
Przeglądamy prospekty i
hotele. Julius bo tak nazywa się właściciel,rodowity Kenijczyk 160cm wzrostu
z dużą głową doradza co i jak i kiedy padał deszcz w którym rejonie.
Wybieramy opcję 2 parków na 3 dni-Tsavo East i West w busie 8os tylko dla nas.
Już nie pamiętam czy dawaliśmy zaliczkę czy nie ale ogólnie nie było żadnych
problemów. Staraliśmy się namówić kogoś w hotelu żeby dołączyć i wtedy byłoby taniej
150$.
Wkońcu pojechało z nami
starsze małżeństwo, które było wcześniej w Masai Marze na 2 dni samolotem. Nie
byli zdecydowani, ale po safari zadowoleni bardzo. Ale o tym później.
Pierwszy tydzień-sierociniec,szkoła
Przez pierwsze 4-5 dni
poznajemy okolicę i czekamy aż znudzi się bycie w hotelu by wreszcie
„zapolować“ aparatem na zwierzęta J
Odwiedzamy sierociniec w
Ukundzie. Było to pierwsze poważne zderzenie z afrykańską rzeczywistością
poza tym co widzieliśmy na ulicach.
Dzieci bardzo wesołe,w różnym
wieku. Niektóre już w starszym wieku, około 8-10lat i znały angielski lepiej
niż nasi licealiści czy gimnazjaliści. Warunki trudne.Standardowo blaszany
barak jako klasa do nauki,a domki gliniane. Klasa do nauczania w środku bardzo
kolorowa i pełno obrazków po angielsku. Drewniane ławki,a niektóre dzieci były bez
butów. Zaśpiewały piosenkę i czule się z nami żegnały. Uśmiechy tych dzieci potrafią
powstrzymać łzy w oczach po zastanowieniu się co tak naprawdę mamy tutaj w
Europie. Dzisiaj ,dwa zdjęcia-obrazki z nimi wiszą nad moim monitorem na
ścianie i uśmiechają się gdy spoglądam.
identyczny nad monitorem
Sierociniec,klasa
W inny dzień poszliśmy do
szkoły. Na piechotę około 20min przechodząc wioskami i obok trawiastego
lotniska. Po drodze przyplątują się faceci w wieku ok 20 lat i zagadują, że
oprowadzą jak przewodnik itd. Większość jest bez butów,w potarganych starych
ubraniach. Cała trasa zajmuje około 2,5-3 godzin.Jedynie gdy wchodzimy do
szkoły oni nie mogą wejść z nami-całe szczęście. Oczywiście pod koniec proszą o pieniądze za przewodnictwo
lub pytają o ubrania. Wręcz w ten sposób,że ściągnęliby buty z naszych
nóg.
W szkole uczy sie około
1200dzieci w różnym wieku. Od najmłodszych 5-6 lat do 14-15 lat. Spacerujemy po
terenie całej szkoły.Odwiedzamy najmłodszych,którzy mają najgorsze,najmniejsze
klasy bo na zewnątrz w kształcie kwadratu gdzie ściany są zbite z płyt i
są bez dachu. Pozostałe klasy dla starszych dzieci to murowane „baraki“
z blachą na dachu.
Szkoła
Najmłodsi
Nie obyło się bez spotkania
z dyrektorem i wyciągnięcia datków od ludzi wraz z wpisaniem do
księgi.
Czytałem o takich sytuacjach
przed wyjazdem i ludzie różnie do tego podchodzą. Z jednej strony widzi
się straszną biedę,naprawdę przerażającą i robi się żal,a z drugiej nigdy
się nie dowiemy na co nasze datki pójdą i co z tym dyrektor zrobi. Jednak
nie dziwmy się skoro sam nie ma za wiele gdy patrzyłem na niego czy na
nauczycieli.
Tutaj uczę dzieci jak wychodzi kominiarz po drabinie :)
Dlatego drugi raz, pod koniec
wyjazdu poszedłem do szkoły i wybrałem tych starszych uczniów, mniej więcej
mojego wzrostu i rozdałem ubrania,łącznie z butami. Ludzie w hotelu też
słyszeli o datkach bo mieszkańcy na każdym kroku proszą o coś ale np. przy
hotelu czy pracownicy hotelu tak samo mogą poprostu przehandlować towar i nie
oszukujmy się, takie jest życie.
W Ukundzie mogliśmy dostrzec
prawdziwe życie w Kenii,w małym miasteczku. Wszędzie przy drogach( jeśli
tak możemy je nazwać )skupiają się
ludzie. A to różne sklepiko-baraki pomalowane farbami w logo coca-coli czy
operatora komórkowego. Nikt nie zwraca uwagi na walające się śmieci,plastiki
czy gdzieniegdzie ogniska ze śmieci czy opon.
Ukunda
Ciekawym zjawiskiem jest zatrzymanie
się busa na postój i wyścig młodych chłopaków,którzy starają się sprzedać wodę.
Oczywiście w plastikowych butelkach po napoju, który wcześniej w niej był.
Prost mówiąc przelana woda do
butelki nawet ze śmieci i sprint pod busa.Kto pierwszy ten może coś sprzeda spragnionym
pasażerom.
Kto pierwszy...
Ostatnią okoliczną wycieczką
w Ukundzie była wyprawa do normalnej wioski żeby zobaczyć życie codzienne i jak
mieszkają Kenijczycy poza miastem.
Nie da się tego opisać jak
ludzie mieszkają ,w jakich ubraniach chodzą i w jakich warunkach żyją.Trzeba to
zobaczyć. Musieli wiedzieć, że przyjdziemy bo zawsze chodził z nami chłopak
z hotelu. Przygotowali pokaz tańca,a później szybko rozłożyli na ziemi
produkty na sprzedaż. Zrobiła się niezręczna sytuacja, ale docenić trzeba ,że większość to
rękodzieło i na pewno za pieniądze ze sprzedaży kupią coś do jedzenia.
W wiosce
W środku domu
c.d.n.
TUTAJ więcej zdjęć
Może komuś przyda się trochę informacji, zdjęć i filmów z Kenii, a przy okazji może zechce nas wspomóc:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/KenyaAsanteSanaPolska/
pozdrawiamy
Magda i Robert
Tanzania Safari | We are top-notch Tanzania Safari Tour Operators based in Arusha for Safari in Tanzania. We specializing in Tanzania family Safari Packages, Honeymoon Safaris, Serengeti Great Migration Safari, Photography Safaris, Small Group Safari, Private Wildlife Safari, Mountain Trekking and hiking (Kilimanjaro and Mount Meru).
OdpowiedzUsuń