Wyczekiwany
urlop nie nadchodził. A raczej promocje na loty i ciekawy kierunek. Listopad,
deszczowa jesień.
Last minute, trafia się Teneryfa. Tylko na tydzień,a jest tam jeszcze ciepło?
Podróż:
Lecimy
z Katowic czeskim czarterem travel service. Lot trwa tylko lub aż 5,5
godziny. Samolot jest ciasny i brak jakiegokolwiek darmowego cateringu podczas
takiego lotu. 5,5 godziny to nie mało. Lądujemy rano na południowym lotnisku
wyspy. Są dwa, północne i południowe.Czasem samoloty muszą lądować na południu
mimo planowanego na północy,ze względu na występujące silne pdmuchy wiatru.
Musimy dojechać
jeszcze autobusem do Puerto de Santiago, gdzie mamy hotel. Wszystko niedaleko
Los Gigantes.
Mijamy po drodze
plantacje bananów kryte jakby firanami czy płachtami. Są wielkie. Dlaczego w Pl
banany są z Ekwadoru czy Kostaryki? Jeszcze nie widziałem z naklejką
Tenerife.
W hotelu
jesteśmy około południa. Pogoda super, temperatura w cieniu 22-25st , świeci
słońce, a chmury odgania wiatr znad Atlantyku.
Hotel to
sieciówka, Be live playa grand arena. W recepcji próbują coś mówić łamanym
polskim. Dostajemy pokój z widokiem na morze,super. W całym hotelu jest
pełno roślin i kwiatów,a wewnątrz, szczególnie przy recepcji bardzo pachnie.
przy recepcji asian bar
I DZIEŃ
Nie mamy jak
zawsze 2 tygodni więc już pierwszego dnia rozglądamy się jak najtaniej
wypożyczyć samochód. Namawiamy jeszcze jedną młodą parę z Polski, żeby
wyszło taniej i jutro o 9 rano będzie na nas czekał nowy opel corsa za 60euro
na 2 dni. Korzystamy z tej sieci: http://www.cicar.com
I polecam tą
firmę bardzo. Nie potrzebowali karty kredytowej ani żadnego depozytu. Przy
zwrocie nie sprawdzali nic i w dodatku pan oddał nam 9 euro za paliwo , którego
nie wyjeździliśmy.
Rekonesans po
sklepach i okolicy i relaks na basenie do wieczora.
taki mamy widok z balkonu
II DZIEŃ
Z samego
rana odbieramy auto o 9 i ruszamy w czwórkę w kierunku wulkanu Teide, który
jest najwyższym szczytem Wysp
Kanaryjskich i całej Hiszpanii. Mamy fajne widoki po drodze,a temperatura
powietrza spada. Docieramy przed 10 i polecam taką wyprawę jak najwcześniej,
gdyż 30 minut później dojeżdża masa autokarów, a kolejka zwiększa się do
gigantycznych rozmiarów, gdzie trzeba odstać ponad godzinę!
wyjazd na górę
Wyjazd kolejką
pod szczyt dla 2os to koszt 50euro! Ale warto. Nieco ponad 3700m.n.p.m i ponad
chmurami jest fantastyczny widok. Temperatura to -2 stopnie. Chodzimy
wkoło,oglądamy magmowe skały. Jest ścieżka na samą górę pod krater wulkanu, ale
trzeba to zgłaszać dużo wcześniej w Parku aby dostać pozwolenie.
ponad chmurami
Około południa
kolejka jest już gigantyczna. My kierujemy się na północny-wschód. Stajemy w
miastezku La Orotava. Przy małym ryneczku stoi już ładna Bożonarodzeniowa
szopka. Przypominam ,że mamy listopad. Miasteczko ogólnie jest bardzo spokojne
i pełne starych kamieniczek i ulic.
La Orotava i szopka Bożonarodzeniowa
Kolejnym celem
podczas naszej wyprawy tego dnia jest jedno z większych miast na wyspie Puerto De la
Cruz. Chcieliśmy tutaj zobaczyć Lago Martianez czyli sztuczną zatokę
z turkusową wodą. Jest to kompleks z płatnym wstępem. Atrakcją
niedaleko miasta jest także Loro Park. Typowy park dla dzieci, takie zoo
z egzotycznymi zwięrzątkami i roślinami z przeróżnymi pokazami.
Troszeczke
błądziliśmy po mieście i zupełnie przypadkiem trafiliśmy na Playa Jardin.
Piękna duża plaża z ciemnym piaskiem. Spacerujemy nadbrzeżem miasta i ruszamy dalej wzdłuż wschodniego
wybrzeża. Stajemy sobie samochodem gdzie chcemy się zatrzymać i popatrzyć
nieco dłużej na ładny widok niż zza szyby samochodu.
Playa Jardin
Następnym
przystankiem jest miasteczko Icod de Los
Vinos, którego główną atrakcją jest około tysiącletnie drzewo Drago De Icod. Po
paru minutach szukania znajdujemy miejsce do zaparkowania. Jest bardzo stromy
podjazd i trzeba zrobić kopertę tyłem w dół. Zaparkować się udało.Problem był później,
przy powrocie, gdy prawie dobiliśmy do auta za nami i przypaliłem sprzęgło. Oj
było stromo.
drzewo Drago
Kierujemy się
wciąż wybrzeżem na północ aż kończy się szlak w Buenavista Del Norte. Robi się
już późno i mamy nadzieję,że słońce nie zajdzie zanim nie przejedziemy krętą
drogą przez wioske Masca.
Niedaleko jest
wąwóz o tej samej nazwie, który jest słynny na wyspie dzięki wyprawom
trekingowym w stronę wybrzeża i latarni morskiej skąd można już na szczęście
wrócić łodzią i podziwiać klify Los Gigantes.
zachód w Masca
Po kilku
dziesięciu krętych i ostrych zakrętach stajemy żeby podziwiać zachód w wąwozie.
Jest silny wiatr. Taki ,że aż kołysze naszym małym autkiem. Zaparkowaliśmy na
skraju wąwozu,a starszy pan obok nas pokazuje, że strasznie wieje, żeby nie
wysiadać z auta. Jakie było nasze przerażenie gdy facet chciał już
odjeżdżać autem i się nie dało. Próbuje i tylko lekko buja auto to w przód to w
tył. Wiatr był silny, ledwo dało się otworzyć drzwi w aucie ,ale niemożliwe
żeby nie mógł ruszyć. Jaki mieliśmy ubaw gdy się okazało ,że facet nie opuścił
hamulca ręcznego.
Widoki po drodze
są naprawdę niesamowite,a drogi krętę jak serpentyna. Jakieś autobusy kursują
tą trasą i przy zakręcie zahaczają podwoziem o drogę!
kręte drogi
Do hotelu
wróciliśmy już gdy było ciemno. Codziennie inna tematyczna kolacja.
III DZIEŃ
Trzeciego dnia,
a drugiego z autem chcemy ruszyć na typową północ wyspy do stolicy Santa
Cruz i w góry Anaga. Nasi towarzysze z poprzedniego dnia nie chcieli już
jechać w tą stronę. Więc jedziemy w dwójkę. Tankujemy za 20e. Dobrze, że
nie pełny bak bo auto pali bardzo mało. Benzyna jest po niecałe 1
euro,dokładnie chyba 97 eurocentów. Teneryfa ma tylko 5% odpowiednika naszego
VATu więc paliwo,alkohol czy perfumy są tańsze niż u nas.
Droga na północ
wiedzie praktycznie cały czas autostradą. Nie zatrzymujemy się nigdzie oprócz
miasteczka Candelaria z Bazyliką Matki Boskiej gdzie znajduje się posąg
patronki Wysp Kanaryjskich. Po drodze mijamy typowo turystyczny kurort Playa
De las Americas i park wodny Siam Park, ale tam jeszcze pojedziemy autobusem.
Plaza przy Bazylice
Stolicę wyspy
zwiedzamy praktycznie z samochodu. Zależy nam na małym relaksie na jednej
z niewielu żółtych plaż wyspy Playa De las Teresitas. Swój kolor
zawdzięcza Saharze skąd pochodzi piasek, który przywieziono przy rozbudowie plaży.
Przy plaży jest
duży bezpłatny parking,toalety i prysznice. Ze wzgórza rozciaga się niesamowita
panorama na plażę.
Playa de las Teresitas
Po drugim
śniadaniu i relaksie ruszamy krętymi drogami w pasmo górskie Anaga. Zdecydowanie warto tutaj zajrzeć i
pobłądzić w spokojnych wioskach Taganana, Almaciga i Benijo. Jedziemy cały czas
wybrzeżem typowo północnym po przejechaniu przez góry. W pewnym momencie tak
pobłądziliśmy, że droga się skończyła,a poniżej w wąwozie była wioska.
Góry Anaga
Wioski przy północnym wybrzeżu
Piękne widoki na
tej trasie.
My wracamy przez
koloniane miasteczko San Cristobal de la Laguna gdzie są naturalne laguny
morskie. Pogoda już nie sprzyjała, jak to bywa na północy wyspy podobno.
Ogólnie nawet na plaży było chłodniej niż przy naszej na południu.
Zjedliśmy obiad
w ładnej nadbrzeżnej knajpce i pora wracać gdyż drogi na 2 godziny.
Wieczorem
znajomi wyciągnęli nas jeszcze na małe balety do Las Americas. Krótko mówiąc
centrum gdzie są wszystkie bary i dyskoteki .Przypomniało mi trochę Tajlandzki
Patong na Phuket. Pełno naganiaczy, śmierdzi i wszędzie ulotki. Jedynie
pogadaliśmy troszkę z jednym Polakiem, który sobie „dorabiał“ wieczorami i mieszkał na wyspie już rok.
IV DZIEŃ
Auto oddane
rano, koniecznie przed 9. Stajemy na przystanku nieopodal hotelu i czekamy na
autobus, którym za 2e dojedziemy do Las Americas. W niecałą godzinę jesteśmy na
miejscu. Po drugiej stronie autostrady i stacji autobusowej jest wielki park
wodny Siam Park. Atrakcja nie dla nas.
Ja już byłem w wielu .
Włóczymy się
trochę po centrum,sklepach i nadbrzeżu. Na plażach tłumy ale wszędzie czysto i
pełno knajpek. Na piechotę przeszliśmy jakieś z 8 km tam i spowrotem
wybrzeżem.
Wracamy i
popołudniu grzejemy się w słońcu, które zachodzi po naszej stronie wybrzeża za
wyspą La Gomera.
Wieczorami
przesiadujemy w knajpkach. Wyświetlają wszędzie mecze ligi mistrzów czy
popularne programy rozrywkowe w UK, specjalnie dla Anglików.
V DZIEŃ
Okolice hotelu
Po śniadaniu
wybieramy się na piechotę pod klify Los Gigantes i do portu nieopodal. Nie jest
daleko, jakieś 3km w jedną stronę. Spacerujemy sobie powoli. Raz z górki raz
pod górkę. Mijamy parę plaż w małych zatoczkach i ładny hotel na klifie
Barcelo.
W drodze do Los Gigantes
Klify są
ogromne. Widać je z portu. Stamtąd można także wyskoczyć na skutery wodne
lub wycieczkę.
Można je
podziwiać także z plaży nieopodal. Należy skręcić w prawo, w uliczkę przed
samym portem, dokładnie w Calle Los Guios. Dotrzemy na końcu uliczki na małą ,ale ładną plaże. Nam się trafiła tęcza na krajobrazie klifów. Los Gigantes
musza robić wrażenie gdy się podpłynie pod nie łódką .
Ogromna ściana
Ostatnie dni
spędzamy na typowym relaksie i wygrzewaniu się w słońcu.U nas w Polsce wkońcu
deszczowa jesień. Wyskoczyliśmy jeszcze raz autobusem do Playa de las Americas
też na czysty relax.
Hotel inny widok
I na koniec:
Podsumowując
Teneryfę polecam gorąco. Jest co zwiedzać. Różnorodny krajobraz. Roślinność w
górach i plaże we wszystkich odcieniach ciemnego koloru.
Do tej pory
nigdzie nie widzieliśmy takiej różnorodności na tak małym terenie.
Wyskakując do
Las Americas można się także rozerwać. Dla rodzin z dziećmi też się coś
znajdzie. Na wyspie są wkońcu 2 parki tematyczne. Odwiedzając oba dostajemy
zniżkę.
Dla maniaków
shoppingu są niższe ceny. Niekoniecznie mowa tutaj o biżuterii,perfumach czy
ubraniach. Można także kupić dobrą i tanią oliwę z oliwek czy wino.
A wielkim plusem
przedewszystkim jest mniej więcej stała temperatura ,gdzie w zimie czy jesieni
możemy zaczerpnąć trochę słońca. Nie bez powodu emerytowani Niemcy, Holendrzy
czy Anglicy wyskakują o tej porze roku wygrzać kości na Wyspy Kanaryjskie.
Cały album z wyprawy tutaj
Fotki bomba - Teneryfa to piękna wyspa, , pozdrawiam z Teneryfy
OdpowiedzUsuń